poniedziałek, 27 stycznia 2014

Realia życia niecodziennego. 1/3


      Wstając dziś rano z łóżka nie sądziłam, że znajdę się na dachu najwyższego wieżowca w mieście. Nie planowałam tego, ale się stało. A teraz patrzę w dół i czuję, jakby coś pchało mnie do skoku, choć przeżyję. Pragnę wzbudzić zainteresowanie, co nigdy mi się nie zdarzyło. Nie jestem szarą myszką, mam znajomych, a nawet kiedyś zdarzyło mi się trwać w związku przez dwa tygodnie - dopóki mój ukochany nie odszedł do dziewczyny, która nie patrzyła tak uporczywie przed siebie. Coś w środku podpowiada mi, że chodziło jednak o moją chroniczną szczerość objawiającą się czystą prawdą wychodzącą czasami przez jamę ustną bodący w uczucia drugiej osoby, często wykorzystywany specjalnie, jako broń długiego rażenia wieńczonego tupnięciem, fochem oraz ewentualnie, zależy od poziomu obrazy, melodyjką. Mój śmiech też nie ma sobie równych, najczęściej wywołany jest komentarzem pewnego wrednego, nadzwyczaj szpetnego i okrąglutkiego kolegi z klasy lub pechowymi sytuacjami ludzi, z którymi muszę żyć przynajmniej do końca szkoły. Jestem chodzącym indywiduum, nie wiadomo kiedy i jak zaatakuję, lecz gdy to się staję, to jestem jak modliszka, atakuję partnera, koleżankę, kolegę etc. urywając głowę (spokojnie, tylko w przenośni, nie uruchamiamy wyobraźni... Jeszcze nie!). Czemu Ci o tym mówię? Po to byś wiedział z kim przyjdzie Ci żyć najbliższe kilka chwil i jeszcze innych, jeśli ta wariatka (autorka - niepoczytalna osoba z oczami w kolorze ironii) wreszcie postanowi na ile części mnie pokroić. Tak, jestem postacią żyjącą. Wiem, że moje losy zależą tylko i wyłącznie od poziomu weny, zmęczenia i vol. w głośnikach, ale mimo to się nie przejmuję. Ona mnie tak szybko nie odpuści, pierwszy raz się taka udałam, więc jestem tego pewna. Wracając do mojego bogatego życia, wewnętrznego czy też zewnętrznego (weź to wyłącz, wiesz, że nie lubię Florence!), moje usposobienie nie mnoży mi fanów, a tym bardziej przyjaciół. Nie mogę narzekać. Ludzi dopasowuję do siebie, więc wychodząc ze mną na miasto licz się z przerażonym wzrokiem przechodniów. Ah, nie przedstawiłam się jeszcze.


Serafina Angelika Anna Teresa Paulette vel Gonzales... szkoda, że nie widzisz swojej miny. Żartowałam. Tak naprawdę jestem Serafina Potocka i uczę się w publicznym gimnazjum, zmorze każdej młodej duszyczki. Tak na serio, to tylko ten kto przekroczył próg tej placówki wie,jak wygląda centrum piekła. Smród lakieru do włosów, taniego lakieru, perfum z przeceny, potu, środków chemicznych i innych substancji, które sprawiają, że Twój żołądek, czy raczej jego zawartość, próbuje wydostać się na wierzch i uciec wyjściem ewakuacyjnym, przy którym nieodzownie dzień w dzień czatuje straż z Domu Dziecka, a w ustach niezmiennie dzierżą papierosy, zakupione dzięki spółce "Naiwni Uczniowie" zoo z siedzibą w ciepłym domku i komputerem z internetem. Zwiedziliśmy już korytarze i wyjście, teraz zapraszam dalej. Pokój luster, w innych czasach ubikacja. Miejsce, w którym toaleta jest tylko ozdobą, a lustro co dzień przypatruje się pryszczatym, wymalowanym, krzywym ryjom uczennic, naiwnie wierzących, że to z wiekiem zejdzie. W klasach panuje przyjemny spokój... w weekendy, święta i inne dni wolne. Dziś jest piątek. Darcie mordy osiąga apogeum, bo w końcu ósma lekcja nie ma zbyt wielu fanów. O, ktoś kupił chipsy, marny jego los, ale mam nadzieję, że uda mi się jednego upolować. Na schodach zasiada moja paczka. Całość oświetla słońce, wbijające tu przez rozliczne szyby, lub dziury w nich-pojawiające się z regularnością kolejnych uwag. Oh, jak jego twarz ładnie wygląda w takim świetle.       Muszę ją narysować.

 -Nie ruszaj dupy stamtąd, bo znajdę i ukatrupię. 
-Spoooooko - odpowiada nasz klasowy rasta man, przeczesuje dredy palcami i odpływa w swoje senne marzenia o Jamajce i przeciąganymi tam sylabami. Uśmiecha się pod nosem, tak ma twarz modela. Jeszcze tylko kilka lini, ok jest idziemy dalej. Nauczyciel przekręca klucz w zamku do klasy i uderza w nas odór.      

         Ktoś połączył karbid z wodą wychodząc dwie lekcje temu, a my odmawiamy głośno i wyraźnie pracy w takim otoczeniu, więc pani patrzy na nas zmęczona i puszcza do domu. Plecak na jedno ramię, czapka z wesołym napisem na łeb, kurtka do połowy zapięta, ruszamy do domciu. Mijam sklep spożywczy, a jego właściciel wesoło mi macha. On to ma radosne usposobienie. Ale czego się po takim spodziewać? Ktoś musi. Odmachuję i lecę dalej. Żegnam się z jedyną dziewczyną w szkole, która lakieruje sobie włosy jednym lakierem dziennie (niepewne info, ale tak mi się wydaje). Nie ma dziś ze mną dziewczyny z naprzeciwka, więc mam czas, by opisać moją podróż. Cóż... trzysta metrów prostej drogi, spożywczak, pasy, blaszak, uważany za sklep z markową odzieżą, bar i znów długo droga. O, autobus. Kaprys i już jestem w środku. Do głównego. Mamy pół godziny. Czas nam strasznie szybko mija, co? Liczenie drzew nie jest złe. Jedno, drugie, o tam trzecie i jakoś leci. Wyskakujemy w ostatnim momencie i podążamy do galerii handlowej w pobliżu. Zajrzymy do kawiarni? Głód nie brat, zabić można. Bułka z serem i kruszonką zniknęła i można iść dalej. Wpadam na roznosiciela ulotek. Biedny gościu, tyle tyrania, a mało co dostanie. Ktoś musi pracować, żeby politycy mogli wypoczywać. W podziękowaniu dostaję zaproszenie na kawę, ale jakoś je zbywam. Nie jest w moim stylu, ups, chyba mówię to na głos, bo zabiera swoje szpargały i ucieka ode mnie z urazą na twarzy. Podnoszę jedną z ulotek i patrzę na napis. 

"ZMIEŃ SWOJE ŻYCIE, PRZYJDŹ JESZCZE DZIŚ tam i tam NIE POŻAŁUJESZ!" Już żałuję, ale chyba pójdę. Czemu nie? Tak właśnie ląduję na szczycie wieżowca w towarzystwie samotnych matek, bezrobotnych, chorych i cierpiących. Ja chyba zbyt narzekam na swoje życie. W końcu nie jest takie złe. Dom mam, żarcie mam, znajomych mam, zmartwień nie mam. Żyć nie umierać, ale z czegoś reportaż trzasnąć trzeba więc biorę się w karby i zajmuję miejsce tuż przy barierce. Wychodząc zrobię trochę rumoru, ale to nic. Jak już mówiłam, nie lubię przyciągać zainteresowania, ale mój styl bycia robi to za mnie. Nagle z niczego pojawia się mężczyzna. Wygląda jakby spadał z nieba, ale nikt poza mną nie widzi helikoptera, który wisi tuż nad budynkiem. Postawny gościu, koło czterdziestki, kilka siwych włosów w czarnej kaskadzie, zmarszczki mimiczne tuż obok oczu i ust, oczy czujne, pilnie studiujące każdego z nas, kilka chwil dłużej mnie, twarz bez wyrazu, ciemny strój. Wygląda trochę jak kostucha. Ale ma zbyt jasne oczy. Niebieskie, ale nie jak niebo, coś bardziej jasnego...Nie mam porównania. Zadaje nam jedno pytanie.
-Jak się tu dostałem?
Ma głęboki głos, trochę drżący, ale jednak męski. Gdybym tylko z nim rozmawiała to pokochałabym go właśnie za głos. W naszych rękach już są karteczki. Pisz jak ja, jak coś, to oboje zaliczymy lub oblejemy. 
helikopter
Kreślę niezgrabnie po kartce, sprawdzam twoją i oddaję ją mężczyźnie. 
-Wszyscy napisaliście, że spadłem z nieba. Nie, przepraszam, dwie osoby napisały dobrze. Resztę żegnam. Stoję w miejscu,wiem, że chodzi o nas, więc gdzie idziesz, stójże. Oni niech idą. Widzisz tych idiotów, stają, by złożyć zażalenia, a inni ślamazarnie stawiają kroki, byle tylko zmienił zdanie. On jednak stoi w miejscu i patrzy w przestrzeń, a oni poddają się i jęcząc o swoich kłopotach odchodzą do domów. Frajerzy.


-Dobra, tamte patałachy poszły, a ja zapraszam was na lot. 
W co nas wpakowałam? Dobra. Lecimy. Może zdołam komuś pomachać, a jak okaże się, że to jakaś podpucha to skaczę bez spadochronu. Przynajmniej jest wygodnie. Dobra. Poszły konie po betonie. 

Koniec części pierwszej. 

32 komentarze:

  1. Czyżby to była ta długaśna notka, którą obiecałaś napisać w ferie specjalnie dla mnie? Jeśli tak, to jesteś moją idolką!!!
    To jest zdecydowanie najlepsze z Twoich dotychczasowych opowiadań! Zawsze zadziwiałaś mnie swoimi oryginalnym pomysłami, ale ten po prostu wali poprzednie na łeb! Nigdy nie spotkałam się z historią, w której główna bohaterka jest świadoma tego, że jest tylko wytworem kreatywnej imaginacji autorki. I ten sposób, w jaki komunikuje się z czytelnikiem, jak opowiada mu o tym, co widzi. Serafina jest jednocześnie naszymi oczami, a także przewodnikiem po świecie przedstawionym. A nawiasy po prostu mnie rozbrajają. Całość ocieka wręcz sarkazmem. Jezu, jak ja to kocham!
    Nie mogę się doczekać drugiej części. Pozwól, że sensowny komentarz dotyczący treści zostawię, gdy przeczytam całość.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie jest ta notka, którą Ci obiecałam. Zdecydowanie jest oryginalne, ale pisałam to do skocznej, miłej i szybkiej muzyki, która wprawiała mnie w dobry nastrój, a wtedy pojawiła się Serafina. Sarkazm- my BIG LOVE <33
      Druga część w przyszłym tygodniu.
      Pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
  2. ślicznie opisane. nie mogę doczekac się kolejnej części. :3 z tego co wywnioskowałam oni wszyscy są coś na styl emo~?? no nie wiem.. może, popraw mnie jak się mylę. :D tylko ,że oni też nakładają tonę makijażu jak są emo. ^^ ale i tak opisujesz to w piękny sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Nie są emo, ale są czymś w rodzaju odludków, że tak widzą ich inni (normalni) ludzie. Odstają od reszty. Dziękuję raz jeszcze.
      Pozdrawiam. :D

      Usuń
  3. Ha! Nareszcie się doczekałam i znów będę czekać, ale na razie jestem pełna euforii po tym rozdziale. Piszesz niesamowite dialogi i tworzysz niepowtarzalne sytuacje. Trzymam kciuki za następny rozdział :D
    P.S. Mam maleńką prośbę czy mogłabyś powiadamiać mnie na moim drugim blogu pod adresem :
    http://panstwo-smierci.blogspot.pl
    Byłabym wdzięczna i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wróciłam do żywych i przepraszam na długą nieobecność, ale mój internet się sfochnął na mnie i tak jakoś wyszło. Trzymaj mocno, bo będzie jeszcze lepiej.
      Pozdrawiam i oczywiście, że mogę.
      <3

      Usuń
  4. Interesujące... Kocham Twoje opisy, są cudne :). Nie wiem jak Ty to robisz, że potrafisz wszystko tak doskonale opisać. Ten facet musiał być przystojny :D.
    Brak mi słów, na prawdę. Nie wiem co mam dalej napisać, aby nie brzmiało to głupio, więc pozwól, że zakończę.
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Nie wiem czy czytałaś, ale u mnie pojawił się już rozdział czternasty ;)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo, za tak miły komentarz, był przystojny, kiedyś... Pisz, głupiej niż ten takst nie brzmi nic.
      Zaraz wpadnę i przeczytam.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Naprawdę ciekawie piszesz. Co prawda w tekst wkradają się pewne niedociągnięcia, ale mimo wszystko masz talent i nie powinnaś go zmarnować. Dlatego pisz, pisz i jeszcze raz pisz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i następnym razem postaram się lepiej.
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  6. Hej Kochana!

    Przepraszam, ale nie mogę obecnie przeczytać nowego rozdziału. Wypadło mi kilka dość istotnych spraw i do piątku nie będzie mnie w sferze blogowej. W sobotę powinnam nadrobić zaległości. Jeszcze raz przepraszam, proszę o wybaczenie i ściskam serdecznie!

    ~~ Alex :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Spoko, komentuj kiedy chcesz, powiadomić wolałam od razu.
      Wybaczam <3

      Usuń
  7. Wiesz, nieładnie. Zostawiasz spam u mnie na blogu, a nawet się nie pofatygowałaś, żeby coś u mnie skomentować. Tak ciężko przeczytać jeden krótki pościk i wyrazić swoją opinię na jego temat? Toż to nie opowiadanie, nie trzeba wszystkiego od razu czytać.

    Mam trochę takie wrażenie, że nie traktujesz mnie poważnie (FOCH!), więc tak czy inaczej Twój blog mi się już nie spodoba. Niesmak pozostanie.

    Pozdrawiam,
    Abbey

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, faktycznie zabrzmiało jak "nie podoba mi się, bo mnie nie lubisz" (w sensie jak argument z zerówki).

      Jeśli o notkę chodzi - nie kłamałaś w tym spamie, mówiąc, że każdemu się spodoba (czy jak to tam szło). Mnie się na serio podoba. Genialne są te obrazki!
      Zawsze chciałam polecieć gdzieś helikopterem, ale mam lęk wysokości...
      Jestem beznadziejna w pisaniu komentarzy. Powiem tylko, że Twój styl pisania mnie urzekł, jest taki...niepospolity.
      Ech, nie umię pisać :(

      Usuń
    2. Widzisz, czasem nie warto oceniać bloga po Spamie - nowoczesne przysłowie zastępujące książkę XD. Bardzo się ciesze, że jednak się przekonałaś do mojego bloga. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wpadniesz. Ja też jestem beznadziejna, zapytaj tych, u których komentuję :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Uwielbiam tą Twoją oryginalność! Zaskakujesz mnie każdym nowym postem i bardzo się cieszę, że tą historię podzieliłaś na 3. Zawsze chciałam poczytać u Ciebie coś dłuższego i wreszcie się doczekam. Co do postu- bardzo oryginalnie napisany, ale tak już Twój urok. Masz genialny styl! Tworzysz nietuzinkowe historie, w których ukrywa jest jakaś pustka bohatera. W Serafinie tez wyczuwam jakąś samotność. Stoi troche na uboczu, ma własny styl różny od przeciętności. Jest odważna, inteligentna i zabawna w tym swoim zbuntowaniu. Podoba mi się. I ciekawi mnie, co to za akcja z tym helikopterem;) Niecierpliwie czekam na następny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja oryginalność! - jak to epicko brzmi, mów mi jeszcze HAHA! Wszyscy czekali na coś dłuższego, ale chyba nie spodziewaliście się takiej nowości, co? Mój urok zamyka się w jednej kwestii "Wy tak myślcie, ja wiem lepiej, że tak nie jest. " Moje postaci są "puste", bo chyba jest coś takiego we mnie, bo każda z nich ma coś ze mnie samej. Upodobania, charakter, wygląd... Tym razem padło na charakter. Następny będzie we wtorek, jak Bóg da mi go wreszcie skończyć na tyle, żeby wstydu nie było.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  9. Gotowe. Link znajduje się w zakładce "sznurki".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Normalnie nie napisałabym negatywnego komentarza, bo wiem, że takowe wcale dla autora miłe nie są, a w dodatku mój wysiłek i tak poszedłby do kasacji. Jednak skoro pofatygowałam się o lekturę, to i coś po sobie zostawię, nie nalegam, byś wzięła to do serca, czy gdziekolwiek indziej powinno to trafić.
    Zacznijmy od spamu: jako autor nigdy sama siebie nie chwalę. Właśnie to zrobiłaś. Napisałaś esej pozytywów, opierając się na opinii biednych ludzi - jak wspomniałam wcześniej, większość osób wstrzymuje się z negatywnymi odczuciami, toteż ciężko, byś takowe otrzymała, aczkolwiek... Zapewniałaś mnie, że się nie zawiodę, wręcz to założyłaś. Wrong, akurat mój gust przewyższa wszystkie inne, nie trafiłaś, siostro. Kurczę, nie mogłaś, jak każdy spamer, zostawić w reklamie kawałek swej historii, cobym od razu wiedziała, z czym mam do czynienia, i nie traciła czasu...?
    Co mogę powiedzieć? Historia dość prozaiczna, przesycona merysuizmem, nie widzę żadnej ekstrawagancji czy oryginalności. Takich opowiadań jest na pęczki w internetach, mnożą się jak muchy nad spleśniałą kanapką (albo larwy na martwym ciele, hłe, hłe) i zupełnie nic nie wnoszą poza wyżyciem artystycznym autora. Nawet nie wiem, czy brać tę historyjkę na poważnie, bo z interpunkcją i niezmąconymi zasadami dotyczącymi wyglądu oraz formy literackiej nawet się nie spotkała. Poza tym obrazki: tak bardzo profesjonalne, tak bardzo mają się do fabuły, tyle wnoszą, wow.
    Jak rozumiem, absurd ma tu być na porządku dziennym, aczkolwiek logika czasami się przydaje, choć po co logika.
    A obyło by się bez mojego marnowania czasu, bez kąśliwych uwag, gdyby nie to, że tak mnie zapewniałaś, że mi się spodoba. Wiem, że hejt taki bardzo zaawansowany, ale dopiero się uczę.
    Rób, co masz robić, czerp z tego radość, ale nie żyj w przekonaniu, że każdy się w tym zakocha, a tym bardziej go o tym nie zapewniaj. To denerwuje i działa jak płachta na byka.
    A miało być tak pięknie...

    Pozdrawiam serdecznie,
    dr Freak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mylisz się, co do mnie. Twój komentarz nie pójdzie do kasacji, a uwagi wezmę sobie do serca. Tak, masz rację, wiem, że ludzie wstrzymują się z negatywną opinią, jednak ja szanuję zdanie innych i jeśli takowa opinia, by się tutaj pojawiła to z chęcią przeczytałabym o tym, co trapi te "biedne duszyczki". Nie jestem typowym spamerem, nawet typową osobą. Jak sama zauważyłaś mój SPAM wywołał u Ciebie pewną reakcję, gdybym zostawiła fragment mojej historii nawet byś tu nie weszła, mam rację? Skoro byś nie weszła to i nie napisałabyś komentarza, a ja nie wiedziałabym, co muszę jeszcze dopracować... Mój blog powstał tylko dlatego, że chciałam, by ludzie się przy nim odprężali, a obrazki mają według mnie związek z tekstem, skoro tego nie dostrzegasz, to bardzo mi przykro. Logiką kieruję się w życiu, moje teksty to już zupełnie inna dziedzina, choć sądzę, że akurat ten kierował się nią aż nadto.
      Czyli uważasz, że nie "hejtowałabyś"-tak bo gimbusowsku ujmując- gdyby nie moje przekonanie, że Ci się spodoba? Tego wiedzieć nie będę, ty chyba też nie. Uczysz się hejtowania? Po co? Po tak zaawansowanej wypowiedzi, wielu znakach interpunkcyjnych, widzę, iż mam do czynienia z kimś bardzo w tym temacie rozeznanym.
      Skoro nie zamierzasz tu więcej wpaść, to uprzejmie proszę, nie dyktuj mi tego jak mam żyć. Moje przekonania są moją sprawą. Pięknie mogłoby być, gdybyś nie weszła tu z "duchowego przymusu gimbusa do hejta" i automatycznym złym nastawieniu. Abbey zrobiła to samo co ty w tej chwili, lecz później zobaczyła, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
      Pozdrawiam równie ciepło.

      Usuń
    2. Jak wspomniałam, przeczytałam tekst i nie zmienił on mojego nastawienia.
      Nie jestem gimbusem, ani na poziomie szkolnictwa, ani umysłowym. :C

      Usuń
    3. Z Twojej wypowiedzi właśnie tak poziom wynika, więc sorry, jeśli się pomyliłam.

      Usuń
    4. Niekoniecznie. To nie był gimbusowski hejt "bo tak". Podałam konkretne przykłady, poparłam się argumentami.

      Usuń
  11. Zazwyczaj kasuję spam bez czytania, ale wysoka samoocena bijąca od Twojego komentarza sprawiła, że aż sprawdziłam, czy Twoja pisanina przypadnie mi do gustu, skoro tak ją zachwalasz.
    „jeśli ta wariatka (autorka - niepoczytalna osoba z oczami w kolorze ironii” — dobrnęłam do tego momentu i już wiedziałam, że więcej nie zdzierżę. Dostałam w twarz sporą dawką Coelho, a to jedna z niewielu rzeczy, który odrzuca mnie w trakcie lektury i stwierdzam, że mam dość. Obiecałaś jednak, że będę chciała tu wrócić, dobrnęłam więc do końca i jestem już pewna, że nie. Na pewno nie.
    Piszesz w taki sposób, że od pierwszego zdania odnoszę wrażenie, że próbujesz na siłę być oryginalna, taka wow, a wychodzi kawałek tekstu ciężkiego do przełknięcia, przepełnionego jakąś nachalną ironią. Ironia w opowiadaniach nie powinna taka być, bo w zbyt dużych dawkach grozi zgagą i bólem głowy. Cóż, może już taki Twój styl, nie wnikam, ludzie są różni, nie każdy jest Sapkowskim od kołyski.
    Poczytałam sobie komentarze wyżej i jeśli serio obrazki mają związek z tekstem, to wskaż mi jakiś przykład, bo tylko mnie denerwowały w trakcie czytania, nie lubię być rozpraszana, kiedy sobie rozkładam tekst na części pierwsze.
    Uwagi już bardziej techniczna: w drugim akapicie zniknęło Ci wcięcie, nieraz zabrakło entera, tekst skleił się czasem z przecinkami, i to całkiem widocznie. I błagam, błaagam, gdzie są pauzy albo półpauzy? Dywizy to nie to samo. Estetyka tekstu też wpływa na jego odbiór.
    Żeby nie było, to nie gimbusiarski hejt, a konstruktywna krytyka. Gdybym chciała pohejcić, po prostu bym napisała „chujowe, bez pozdrówek ;*”.
    Pozdrawiam cieplutko,
    graham coxon

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że moja kochana czytelniczka coś dodała. Szczerze pisząc ta część zbytnio nie przepadała mi do gustu. Może wytłumaczę się.. Chodzi mi o to, że na samym początku było ciekawie, ale jak przyszło co do czego jak opisywałaś szkołe trochę mi się pomieszało. Chyba na dziś już za dużo czytałam, bo nie zrozumiałam treści tej części.
    Więc wybacz mi tą nieobecność. To nie fair, bo zaczytałaś każdy rozdział na moim blogu. Przepraszam!

    Kocham cię

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie umiem połapać się w tym tekście. Jest pomieszany jak groch z makiem polany śmietaną z masłem, ale powstał, a ja lubię masakrować ludziom mózgi~! Zdecydowanie powinniście mnie powiesić. Nie ma sprawy, ja też czasem wchodziłam dłuuugo po dodaniu.
      Kocham cię także. <3

      Usuń
  13. Mój Disney, ale jakiś inny. Znałam tylko to zdjęcie z "Zaplątanych" inne karykatury są mi obce. Mimo to, np. pełnia Timona jest świetna:) A, żeby tak do treści - hasła zaś "zmień swoje życie" są może i dobre, ale nigdy nie wiadomo, co się za nimi kryje. Stąd warto być uważnym.
    ps. u mnie nowy wiersz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Disney jest nieprzewidywalny. "Change your life! If you are nerd, swagger or something else come to us! " - bitte, skąd wzięłam 34 punkty z rozszerzonego angielskiego to nie wiem.
      Już lecę ogarnąć nowość.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  14. Hejka Moja Droga!

    Twój oryginalny styl pisania strasznie mi się podoba. Nie jest w żaden sposób wymuszony, wszystko przychodzi Ci tak naturalnie. Badzo fajnie, że historia ma trzy częśći. Już nie mogę doczekać się kolejnej!
    Mocny początek. A ja strasznie lubię takie początki. Początki, które mają być końcami, że tak powiem. Sądziłam, że ta bohaterka stoi na dachu, bo chce się zabić, a potem cofasz się w przeszłość, by powiedzieć nam, dlaczego chce to zrobić. A tu takie zaskoczenie. Co to za facet i za zadanie? Gdzie on ich zabiera? Ależ mnie zanitrygowałaś.
    Bardzo spodobał mi się ten fragment o szkole, gdzie niemal porównałaś ją do targowiska próżności. Tanie lakiery i ryje w lustrach :D To było coś!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Serdecznie zapraszam do czytania i skomentowania nowego Rozdziału 1.3 ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy