Była raz smutna dziewczyna. I nigdy się nie uśmiechnęła. Brnęła w depresję, choć były osoby, którym na niej zależało. Odrzuciła wszystko. Nie miała ochoty na coś, co tak szybko się kończyło. Dla niej smutek był wieczny. Zawsze można było się zasmucić i miało się, co się chciało. W końcu taki obrała styl życia. Pesymistka. W końcu się poddała i nie walczyła już o nic. Miała kilkadziesiąt lat. Była zgrzybiałą staruszką, ślęczała przy oknie i wyglądała na ponury i szary świat. Może innym razem uśmiechnęłaby się widząc, jak malutkie dzieci wpadają w kałużę, teraz tylko spojrzała na to i pomyślałam, co to za matki?
Rozglądnęła się dookoła. Żadnych zdjęć, pamiątek, jakiegokolwiek jej wspomnienia. Ściany pomalowane na biało. W niektórych miejscach szare. Usiadła na kanapie i rozmyślała o życiu. O tym czego nie zrobiła choć chciała, o dzieciach, których nie miała, o mężczyźnie, którego odrzuciła, o tym uczuciu w głębi serca, które z każdym dniem coraz bardziej ją paraliżowało. W lustrze napotkała swoje własne spojrzenie z wychudłej twarzy, wyłupiastych oczu w kolorze, który kiedyś przypominał niebo po burzy, a teraz popiół, który osiadł i nie chce się wzbić. Kobieta zaczęła pisać. Pożółkła kartka chłonęła atrament coraz bardziej i bardziej, aż wreszcie była tak pełna, że trzeba było ją zmienić. Kolejna poszła w ślad za tamtą i tak mijały dnie, miesiące, w końcu także lata. Kobieta świętowała sama, jedyne co zrobiła, to poszła na pocztę, bo miała coś do wysłania. Ludzie od dawna nie widzieli tak ogromnej ilości smutku, przerodzonej w oczekiwanie, w momencie, gdy paczka została oddana w ręce pani za biurkiem. Starsza kobieta odwróciła się i wyszła, zostawiając po sobie delikatny zapach róż. Weszła do swego domku i opadła na fotel. Wszystkie dokumenty wysłała pocztą, więc nie musi się martwić. Odetchnęła jeszcze i zasnęła w wieczny sen, bezwładna jak kukła, a jednak coś się nie zgadzało. Oczy pozostały otwarte, a na ustach błąkał się uśmiech. Mężczyzna, który odkrył zwłoki do końca życia myślał tylko o tym, czy śmierć jest rzeczywiście taka straszna. Tego co się dowiedział spotykając ją, nie zdążył nikomu opowiedzieć.
_
To chyba pierwsza notka pod jaką zamieszczę informację. Nie bójcie się nie zawieszam. Staram się jak najbardziej mogę pisać, ale po prostu nie mam na to siły. Może to przez urodziny, podczas których musiałam jechać na konkurs a moja mama trafiła do szpitala. Może przez Mikołajki, z których każdy wyszedł z czymś, a ja... nie. Może dlatego, że nikt się mną nie przejmuję, bo jestem zbyt "dojrzała". Może też dlatego, że moi przyjaciele - ta jasne - mają mnie w d... i najchętniej olaliby mnie całkiem. Cóż, powodów jest wiele. Notka cholernie depresyjna. Wiem. Taka miała być... Kłamię. W wyobrażeniach kończyła się szczęśliwie. Kolejne kłamstwo. Była całkiem inna. Wesoła. Ale śmierci tu jeszcze nie było. A musi być, nie?
Pozdrawiam.
Może nawet robię to ciepło?
Boże, co ja robię?
Znienawidzicie mnie po tym.
Masakra.