niedziela, 8 czerwca 2014

Nie uciekniesz mi.

I spadł deszcz. Zupełnie przypadkiem. I zniszczył mi fryzurę i makijaż. Mimo to nadal byłam uśmiechnięta, bo patrzył na mnie i widział piękno w środku, a nie specjalną wyszczuplającą sukienkę czy starannie wykonany make'up. Trzymaliśmy się za ręce idąc przez park w środku nocy. Żadnemu z nas nie chciało się wracać do domu mimo niskiej temperatury i naglącego głosu z głośników GODZINA POLICYJNA!. Ukryliśmy się, bo woleliśmy być razem. 
Przynajmniej ja tak sądziłam. 


kilka godzin później.

-Patrz stary, to ta Gruba z trzeciej klasy. 
-To coś chodzi do naszej szkoły? Marek, nie rób jaj. To ma własną orbitę. 
Nagle nadbiegł zaróżowiony rudowłosy chłopak z uśmiechem na ustach i chytrym spojrzeniem. 
-Mam! Chcieliście się o coś założyć, no nie? To załóżcie się, który z was pójdzie z nią na randkę i przetrzyma noc w parku na Oleskiej. 
-Ale że z kim, Kuba? 
-Z Sofią. Grubą z trzeciej C. 
Tomek i Marek spojrzeli na niego jak na upośledzone dziecko. Tylko ktoś taki jak on mógł wymyślić coś równie głupiego. Samo pokazanie się w jej towarzystwie to koniec jakichkolwiek kontaktów z normalnym światem. Z ich światem. 
-Ty masz chyba jakiś ostry niedowład mózgowy, takie zakłady wymyślasz. 
-Nie oglądaliście tego filmu? No o tym zakładzie o tej paskudnej?
-A, ten. Nie podobał mi się, do tego tamta była szczupła i można było ją ubrać w cokolwiek, a ta tu? Spójrz tylko. Jej to przydałaby się siłka i dieta, a nie zabiegi upiększające. 
Rudy odwrócił się zmieszany, myślał, że to będzie ciekawe zobaczyć jak jego dwóch najlepszych kumpli kłóci się o najgrubszą dziewczynę w szkole, do tego dla zakładu. Jednak nie wiedział, że i w głowach jego kolegów zaczynają poruszać się trybiki powodując dymienie z uszu. Oboje myśleli o tym samym: 
Może to nie jest taki zły pomysł?. Jednakże nadeszła Olivia. Najgorętsza laska w szkole i logiczne myślenie - jakkolwiek słabe by nie było - wysiadło. Dziś miała na sobie soczyście czerwoną, opinającą pośladki mini, białą koszulę, którą musieli nosić wszyscy uczniowie, oraz czerwony krawat - także obowiązkowy. Na każdym innym wyglądałoby to śmiesznie, ale nie na Olivi. Chłopcy z drużyny nastawiali sobie na nią wiadomą część ciała, tylko normalne dziewczyny - które z nią nie miały kontaktu - widziały w niej małą zakompleksioną dziewczynkę, która pragnie poklasku. Współczuły jej, ale przecież nie powiedzą tego na głos, to by był koniec życia w szkole i w mieście. Tak więc spoglądały tylko spod ścian na jej kolejne podboje nawet nie próbując podejść. Może gdyby podeszły, to wszystko skończyłoby się inaczej? 

lekcja matematyki - zastępstwo 3a i 3c LEKCJA WSPÓLNA.

-Marek! 
-Tak? 
-Może Rudy miał rację? Załóżmy się o Grubą! 
-O ile? 
-Raczej o co. 
-Słucham, bo robi się interesująco. - Tomek spojrzał na kolegę - w jego mniemaniu chytrze i bystrze. 
-Jeśli przegrasz na balu na koniec przyznasz przed wszystkimi, że jesteś gejem! - Jakieś przechodzące laski zmierzyły ich wzrokiem pełnym pogardy, ale oni już kalkulowali, co mogą zyskać na podkopaniu moralia drugiego. Byli tak samo lubieni, więc to dałoby któremuś przewagę. To mogło poskutkować.
-Okej! Zgadzam się. Wyścig, kto ją pierwszy zaprosi? 
-Jazda. 
I pobiegli napaleni na sławę jak Reksiu na szynkę. Pierwszy znalazł ją Tomek. Siedziała pod drzwiami do klasy 213 i czekała na dzwonek. Szedł wypinając pierś, włosy odrzucił do tyłu i ogólnie robił dobre wrażenie. Sofia jednak nie zauważyła go zaczytana w kolejną książkę. Mr.T więc spróbował inaczej. 
-O... czytasz o tym wampirze...
-Do mnie mówisz? - zapytała zdziwiona.
-Tak. Znam tą okładkę skądś. To musi być jedna z tych książek o wampirach, które kolekcjonuje moja siostra.
-To nasza lektura, a okładka jest z logo naszej szkoły. 
Plan B także nie poskutkował, ale przecież jest jeszcze cały alfabet, tylko pomysłów brak. A przecież nie wyjedzie tak z gru... z rury. 
-Także ten. Mamy teraz razem lekcje, nie? 
-Ta.
-Matma jest straszna, nie?
-Lubię matmę.
Dziwadło - pomyślał Tomek, a zza rogu dobiegł go śmiech Marka oglądający całą tą komedię. Tomek więc bez innego wyjścia oddalił się nie osiągając nic. 
Dla Marka to była okazja jak kupon z wygranymi numerami w lotto. Znów powtórzył ścieżkę chwały, także nie zauważoną przez dziewczynę. 
-Sofia. Hej! Przepraszam, że przeszkadzam, ale pomogłabyś mi w tym temacie z matmy, który mamy zdawać w przyszłym tygodniu? 
-Wykresy liniowe? 
-O, tak! Nie umiem dziadostwa. 
-Jasne, siadaj. 
Zamknęła książkę uprzednio sprawdzając stronę i wpakowała ją do torby, wyciągając przy okazji podręcznik z matematyki. 
-Tak więc, czego dokładnie nie potrafisz...
-Zacznijmy od wszystkiego. 
Rozbawił ją tym trochę. Wyluzowała się więc i zaczęła tłumaczyć i tak minęła im przerwa. A Marek zaczął się zastanawiać, czy warto robić z niej pośmiewisko. Jej jedyną wadą były nadmierne kilogramy, nic więcej. 

lekcja polskiego

Marek siedział zamyślony w ostatniej ławce, kiedy nadbiegł spocony po treningu Tomek. 
-Stary, pół szkoły widziało twoje zdjęcie jak nabijasz się z czegoś z Grubą Sofią. 
-Tłumaczyła mi matmę. 
-Ale przecież ona jest dziwna, nikt nie powinien wiedzieć, że z nią gadałeś... a co gorsza żartowałeś. 
-Wyluzuj. 
Obok nich przeszła Olivia, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem wielkich niebieskich oczu.
-Widzisz! To fatum Sofii już zaczyna działać, więcej nie rób takich cyrków. 
-...z tą frajerką. To go eliminuje z jakiejkolwiek kategorii sławy w tej szkole. - Jakaś blondyna skomentowała to co zobaczyła na ekranie telefonu, a z treści komentarza łatwo było się domyślić co takiego ogląda. Zdjęcie Marka. I Sofii. 
Tak zaczęła upadać jego piramida wartości.

parking przed szkołą

-Sofia, czekaj! 
-O, Marek cześć. - Dziewczyna otarła szybko oczy, by nikt nie widział jej łez, a już w szczególności Marek.
-Rozumiesz już funkcje? 
-Tak, dzię... Płakałaś? - Jej zaróżowione oczy wyglądały jak róże na pełnej twarzy. Rozmazany tusz znaczył kawałek policzka, po którym musiała przejechać dłonią. 
-Nie, coś mi wpadło do oka, co chciałeś ode mnie, bo muszę się pośpieszyć. 
-Chciałem cię zapytać, czy poszłabyś ze mną na bal.
-Nie, nie chodzę na takie imprezy. Jesteś fajny a ja nie. Wolę już nie pogarszać opinii o tobie. 
Wsiadła do samochodu i odjechała spokojnie. A w Marku zaczęła kiełkować nienawiść dla wszystkich tych, którzy przez te kilka godzin zrobili jej przykrość, tylko dlatego że on z nią porozmawiał. Poprzysiągł sobie, że pójdzie na ten bal tylko z nią. 

19:30, dom Sofii.

Sofia, masz gościa. Jakiś przystojny blondyn stoi na ganku i woła po ciebie. 
-Już idę mamo. Ale to za każdym razem przestaje być śmieszne. 
Odeszła od komputera na którym pisała swoje kolejne z wielu przemyśleń. Ubrana w luźną bluzę i spodenki, bez makijażu i w koku na środku głowy. Schodziła po schodach i nagle się zatrzymała. A korytarzu stał Marek z pudełkiem z logo dwóch C. 
-Powiedziałem, że chcę iść z tobą na bal. I zrobię to. 
-Lubię takich mężczyzn, którzy potrafią postawić na swoje. 
-Tak więc masz kobito tę szatę i widzę cię tu za pięć minut. 
-No chyba nie. 
Jego śmiech odprowadzał ją po schodach. Weszła do pokoju i zajęła się rozpakowywaniem sukienki. Co dziwne trafił w jej rozmiar. Sukienka leżała idealnie. Teraz tylko makijaż i fryzura. Oczy pociągnęła tuszem i kredką, powieki eye linerem. Włosy zostawiła takie jakie były. W końcu spędziła nad nim siedem i pół minuty ze specjalnym filmikiem na YT. Zeszła tak wystrojona. A jej wrednej matce aż zabrakło tchu. Nie wierzyła, że kiedykolwiek zobaczy swoją córkę wychodzącą na bal. Ale nie była naiwna. Tu musiało się coś kryć. 

21:00

Bal zaczął się godzinę temu. Była to godzina ukradkowych spojrzeń, uśmieszków i niemiłych komentarzy. Marek trzymał ją za rękę i brał na parkiet kiedy tylko zabrzmiała jakaś piosenka. Razem bawili się wspaniale. Tomek nie mógł wytrzymać. Nie dość, że jego kumpel zaniżył swój poziom, to pociągnął go za sobą. A takich rzeczy się nie wybacza. 

23:00

Z głośników leciała właśnie jakaś smętna melodia, a Marek i Sofia usiedli na fotelach nie mając już sił. 
-Sofia, muszę z tobą pogadać. Może byśmy wyszli.
-Jasne, mi samej przyda się trochę powietrza. 
Unieśli się i podeszli do drzwi. Obcasy dziewczyny stukały przy każdym kroku. 
-Trochę cię oszukałem. Ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz, bo chcę utrzymać twoją przyjaźń.
-Zależy jakie przewinienie popełniłeś. 
-Założyłem się z Tomkiem, że zaproszę cię na bal. 
-Myślisz, że o tym nie wiedziałam? Nie jestem naiwna. Najprzystojniejszy z chłopaków w szkole nie zagaduje od tak do grubego odludka, nie gramy w holiłudzkiej komedii romantycznej.
-Wybaczysz mi, że potrzebowałem zakładu, by cię poznać?
-To jasne.
-Naprawdę jestem przystojny? 
-Bardzo. 
-Chyba zaczyna kropić. 
-Chodźmy na spacer! Do parku! 
-O tym też wiem.
-Już nie chodzi o zakład, wierz mi. 

00:00

Deszcz leje tak gęsto, że nic nie widać. Marek trzyma ją za rękę. Nachyla się i delikatnie całuje. Błyska flesz. Oni jednak tego nie widzą i uśmiechają się do siebie. Chłopak znów robi to samo, tym razem w nos. 
Łapią się za rękę i siadają na mokrej ławce. On palcem ściera jej rozmazany makijaż i przenosi go na swoją twarz wywołując jej śmiech, oboje czują się jak w niebie. Za to blondynka i brunet krzywią się za krzakami i planują już słodką zemstę. 

10:00 

-Sofia, jak się czujesz jako sława na FB? Fajnie było? Mam nadzieję, że wiesz, że on zrobił to tylko dla grzany. Nic dla niego nie znaczysz. Czuję, że do tej pory odkaża usta. 

Dziewczyna stara się wyminąć wredne dziewczyny, ale one się nie dają. Odwraca się i wpada na Tomka. 
-Gruba, myślałaś, że on tak na serio? Pisał mi później, że wolałby usiąść na kaktusie, niż znów cię pocałować! 
Skąd oni wiedzą?
Jak on mógł? 

-Sofia! Cześć. 
-Spadaj, fajnie się mną bawiło? 
-O co ci chodzi?
Ona wyciąga telefon z torebki i pokazuje mu zdjęcie ich roześmianych na ławce. 
-Sofia, ja nic o tym...
-Nie tłumacz się. Boli mnie tylko to, że chciałeś udawać mojego przyjaciela.
Odchodzi bokiem, lecz on łapie ją za rękę i przyciąga do siebie.
-Nigdy niczego przy tobie nie udawałem. I nie chcę być tylko przyjacielem. Chcę być kimś więcej.
Marek całuje ją namiętnie, a inni wyciągają telefony, by upamiętnić tę chwilę. Chwilę, kiedy popularny chłopak olewa szkolną chwałę dla przeciętnej dziewczyny i nie jest to holiłud ani komedia romantyczna. 


Sądziliście, że skończy się tragicznie, co? 
pozdrawiam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy