Od Paulina:
Hej, myszka. Co jest? Obraziłaś się na mnie? Czemu się nie odzywasz?
Od Nikola:
Nie, coś ty. Na Ciebie nigdy. Właśnie teraz najbardziej Ciebie potrzebuję. Nawet nie wiesz, jak mnie boli, że mam tylko Ciebie, a Ty jesteś tak daleko.

Rozłączyłam się, zeszłam z Gadu-Gadu. Wyłączyłam lampkę stojącą na stoliku obok łóżka, a głowę położyłam na białej poduszce w różowe różyczki. Było mi gorąco, a zarazem całe ciało miałam chłodne. Z oczu cisnęły mi się łzy, ale nie mogłam płakać. Trwałam w ciszy i ciemności próbując zdecydować, co robić dalej ze swoim życiem. Straciłam jego sens. Nie mam już gdzie wyjść. Nie mogę tańczyć, bo jakaś cholerna pani dyrektor chce dostać zaświadczenie o tym, że rodzic bierze odpowiedzialność za całą szkołę podczas kiedy ja i koleżanka siedzimy na sali i cały czas piłujemy kolejny układ. Nie mogę tańczyć, bo jakaś marna nauczycielka w-f nie dopilnowała ucznia i biedaczek spadł z drabinek w efekcie lądując na wózku. A tak bardzo chciałam pokazać ludziom, że się do czegoś nadaję. Olka nie gada ze mną, Edyta i Marta próbują jakoś to obejść, a ja leżę i myślę o beznadziejności mojej sytuacji. Oczy już mi wyschły. Nie mam łez. Zegarek pokazuje kolejną godzinę.
1:00
Nie udaje mi się zasnąć. Jutro będę ledwo żywa, a czeka mnie sprawdzian z historii. Poprawię. Teraz użalam się nad sobą, nawet przestałam ćwiczyć. Dopada mnie złość. Na samą siebie. Zrzucam z siebie kołdrę, którą przykryłam się kiedyś tam... Ubieram skarpetki, składam koc tak, by móc robić brzuszki bez bólu kręgosłupa. Pierwsza setka. Jestem do niczego. Druga. Może da się coś zrobić. Trzecia setka. O matko, już prawie druga w nocy. Kończę brzuszki, biorę się za rozciąganie. Najpierw staję w rozkroku i z wyprostowanymi plecami wyciągam dłonie przed siebie. Mam już jakąś nadzieję na lepsze dzisiaj.
2:00
Znów leżę w łóżku. W uszach mam słuchawki pchełki i słucham Lorde. Nucę pod nosem. Nie chciałabym nikogo obudzić.
3:00
Nadal nie mogę spać, przypominam sobie, co zrujnowało moje plany i marzenia...
Staję przed mamą i zadaję pytanie.
-Podpiszesz mi coś?
-Co takiego? Kolejna wycieczka? Czemu mówisz mi to teraz, kiedy już leżę i zasypiam? Nie mogłaś wcześniej...
-To nie wycieczka, chodzi o zgodę na moje tańce.
-Odpowiedzialność... chyba oszalałaś, nie mamy na takie coś pieniędzy, a niech przyjdzie jakiś idiota i coś zniszczy. Nigdy w życiu.
Łamie mi się serce, ale nie pokazuję tego po sobie, idę do kuchni i myjąc naczynia słucham piosenek. Smutek ogarnia ciało i nie chce dać mu się rozgrzać, więc pod prysznicem nie robi mi różnicy czy leci na mnie wrzątek, czy kawałki lodu. Jak duch przechodzę przez korytarz, mruczę pod nosem dobranoc i idę do łóżka. Tylko wtedy pozwalam sobie na łzy. Jedyny raz. I tak dochodzimy do siódmej rano.
Muszę wstać. Iść przez śnieg do szkoły i przetrwać ten dzień. Miesiąc. Rok. Życie.
Jak uniknąć depresji i cierpień związanych z nim.
Chyba się nie da.
Zasypiam.