środa, 7 maja 2014

Ostatnie tchnienie.


Moim światem rządzi Królowa. 
Moim życiem rządzi Królowa. 
Jestem 449 dzieckiem, jakie stworzyła. 
Do tej pory tylko ja miałam z nią bezpośredni kontakt po przemianie. 
Byłam wampirem.
Teraz jestem nikim.
Królowa znalazła sobie nową maskotkę. 
Jestem niepotrzebna.
Jestem trupem. 

Zwiędłaś kwiatuszku. Czas zmienić bukiet. Nie zrozum mnie źle. 
Tyle lat jej poświęciłam. Tak wielu rzeczy się wyrzekłam. Moje prawdziwe ja znaczyło mniej niż kurz na jej butach, a teraz chce, bym odeszła. Na zawsze. Bo co się robi ze starymi kwiatami? Wyrzuca. A co się robi z niepotrzebnymi wampirami? Kończy nie skończone. Dobija się ostatni gwóźdź do trumny. Każde jej słowo jest jak rozkaz. Chcę "świeżą" służącą, więc obróćcie w proch starą. Teraz w podziemiach tworzony jest specjalny srebrny kołek, widziałam rysunek. U rękojeści będzie miał wiele kamieni szlachetnych - rubinów, diamentów, szmaragdów, za które można by wyżywić kilkanaście rodzin przez trzy pokolenia. Długie na dwadzieścia centymetrów, srebrne ostrze, przeznaczone tylko na moje serce. Kosztowna zabawka.
 Dla wampira dobro materialne nie ma jednak żadnego znaczenia. Jest dla nas tym, czym zeszłoroczny śnieg dla człowieka. Jedyne znaczenie ma krew. A krew płynie w żyłach śmiertelników. To takie błędne koło. Pieniądze-ludzie-krew-wampiry. My dostajemy cenny płyn, ludzie środki do życia. Gwarantujemy im więcej niż zakłamana władza, warunki są przejrzyste, a poziom życia wysoki. Jednak nie każda krew nadaje się do picia. Ludzie, którzy są od czegoś uzależnieni odpadają w przedbiegach - ich krew jest gorzka, staje w gardle. Ludzie niestroniący od kłamstwa też nieciekawie smakują, ale można to przeżyć. Jedynie nasza Królowa musi mieć to, co najlepsze. Coraz to mniej jest ludzi, którzy się na to godzą, ale są i tacy, którzy za dostatek oddadzą wszystko. I właśnie dzięki ich zgodzie dostajemy najlepszą krew. Krew małego dziecka, noworodka. Raz tylko w całym dwustu dwuletnim życiu wampira poczułam jej smak. Była dla mnie zbyt mocna. Chciałam jej więcej i więcej. Wtedy uciekłam z zamku. Przez dwa dni ukrywałam się na cmentarzu, by wieczorami wyjść na łowy. Ukrywałam się przed ludzkimi Łowcami, którzy wybierali się na polowanie uzbrojeni w krucyfiksy i pięciocentymetrowe noże z posrebrzanym ostrzem. Jakby to coś im dało. Tylko prawdziwe srebro może skrzywdzić wampira. A zabić, cóż... Srebrny kołek umoczony w wodzie święconej z malutkiego jeziorka w podziemiach zamku. Jest ono w naszych rękach, więc jesteśmy nieśmiertelni. To akurat prawda, ktoś musiał bardzo blisko poznać wampira, by zdobyć te informacje, ale nie piękniejemy po zmianie, nie stajemy się maszynką do zabijania. Przemieniamy się z całą widzą stworzyciela, więc nie czujemy przymusu rzucenia się na człowieka, by wyssać z jego ciała całą krew. Robimy to bardziej humanitarnie, a każda przemiana jest szczegółowo planowana. Stworzyciel przychodzi do swej ofiary z człowiekiem gotowym oddać swoją krew, później "kasuje" mu się pamięć. Stworzyciel wbija w swoje serce stalowe ostrze, po czym tym samym narzędziem podcina gardło przyszłemu wampirowi. Po pół godzinie nadgryza mu nadgarstek, by enzymy zaczęły działać. Kolejne pół godziny i mamy gotowego wampira. Bladego jak księżyc, o źrenicach otoczonych czerwonym kręgiem i trochę spragnionego krwi. Wtedy człowiek oddaje mu się w posiadanie, po czym wraca do domu lekko osłabiony, ale za to bogaty jak święty turecki- choć nie pamięta skąd ma pieniądze. 
Dopóki wampiry kryły się ze swoim istnieniem, a ich byt opisywały tylko legendy było dobrze. Byliśmy istotami cienia. A później powstało coś jak mit krwiopijcy, który potrafi zakochać się w śmiertelniku, błyszczy w Słońcu albo którego ono spala. Podziemie postanowiło działać. Wyszliśmy na światło dzienne, przejęliśmy władzę w każdym większym mieście na świecie. Ludzie stali się zależni od naszych żądań. Szukali w nas tej litości jaką wpoiły im Stephanie Meyer i Anne Rice. Gwoli sprostowania. My nie mamy uczuć. Jedyne co czujemy to zew krwi i przywiązanie do władcy, który może nam ją dać. Dlatego tak bardzo ubodło moją dumę jej odrzucenie. Była dla mnie wszystkim, a ja dla niej niczym. Ona nie czuje przywiązania do żadnego ze swoich dzieci. Wszyscy służą jej wiernie, bo wiedzą, co potrafi zrobić z kołkiem w swoich wypielęgnowanych dłoniach w długich do łokci rękawiczkach. Tak zyskała władzę i tym samym sposobem ją utrzymuje. A ja zaczęłam jej przeszkadzać. Właśnie dlatego leżę teraz w kałuży mojej - nie mojej krwi i wydaję ostatnie tchnienie. 

Byłam jej służącą. 
Byłam jej 449 dzieckiem.
Teraz jestem niczym.
Teraz jestem
trupem. 

1 komentarz:

  1. Wreszcie ktoś, kto wie, że wampir to nie zabawka, ale bestia! Jak mnie mdli, gdy czytam o tych przeuroczych Edziach! Ech, kiedyś wampiryzm miał klimat. A teraz? Teraz to jakieś mdławice dla nastolatek. Agrrr!
    Bardzo podobały mi się opisy poświęcenia i późniejszego porzucenia. Niby fantastyka, jednakże uczucie tak codzienne i bliskie nam wszystkim, nieprawdaż? Ileż to razy każdy z nas oddaje siebie, by w zamian dostać kopniaka w cztery litery? Jak ja kocham ludzką wdzięczność...
    Dobra, zdołowałam się totalnie, więc kończę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy